1 Sierpnia 2018 roku to smutny dzień dla entuzjastów motoryzacji. To tego właśnie dnia Unia Europejska zdecydowała się dobić ostatnie samochody, które brzmiały dobrze, wprowadzając normę emisji EURO6. Od tego dnia (a w praktyce na kalkach kreślarskich już wiele lat wcześniej) zaczął się wysyp bardzo wysilonych silników, jak choćby 185-konny 1.4 z grupy VAG, czy znienawidzony przez wielu 1.0 EcoBoost, który w wariantach od 100 do 140 koni mechanicznych trafiał nawet, o zgrozo, do Mondeo.
Dotknęło to także segmentu samochodów sportowych, np. wychwalana pod niebiosa Toyota GR Yaris, którą w całkiem spektakularny sposób napędza 3 cylindrowy silnik o pojemności 1.6, z którego udało się wykrzesać aż 261 KM.
Wielką wadą takiego rozwiązania, oprócz oczywiście żartów ze strony kolegów, jest fakt, że nawet najmniejsze miejskie “żuczki” wyposażone są w turbinę – o ile może to być fajne, kiedy ścigasz się z taksówkarzem do zjazdu z kończącego się pasa, to jednak w dłuższej perspektywie turbina przyniesie tylko niepotrzebne koszty utrzymania. Dodatkowo tak mocne w stosunku do pojemności silniki nie są znane ze zbyt długiej wytrzymałości – niektóre konstrukcje poddają się już przed przekroczeniem stu tysięcy kilometrów.
Musimy pokładać nadzieję w szaleństwie
Choć może się to wydać zupełnie nielogiczne, wyjściem z tego szaleństwa może okazać się norma EURO7. Pomimo faktu, że wprowadza ona jeszcze bardziej restrykcyjne limity emisji szkodliwych gazów, niesie także niespodziankę, która może wyjść nam na dobre. Nowa norma, która zacznie obowiązywać od 2026 roku wprowadza ograniczenie w mocy produkowanej z jednego litra pojemności. Według szefa linii modelowej Porsche 911 , Franka-Steffena Wallisera, pojemność samochodów wzrośnie o ok. 20%, a niektórzy producenci zdecydują się na przejście z 4 na 6 i z 6 na 8 cylindrów!
Przy tych dość optymistycznych założeniach niestety nasze wspomniane w tytule clio nie dostanie pięciolitrowego silnika, a raczej wróci w okolice 1.8-2.0 (obecnie największy silnik to 1.4). Na rynku możemy spodziewać się wysypu nowych silników, zasilających choćby segment D, o pojemnościach powyżej 2l – jeśli przewidywania się sprawdzą, uraczeni możemy zostać nawet 6 cylindrowymi konstrukcjami o pojemności 2,5 litrów.
Złego dobre początki
Niestety po unijnych regulacjach nie możemy się spodziewać samych dobrych rzeczy, a mówiąc dokładniej pod ich płaszczykiem wciśnięte zostaną nam jeszcze bardziej wyśrubowane normy emisji. Żeby je spełnić producenci zapowiadają, że będą musieli stosować aż trzy razy większe katalizatory!
Możemy sobie tylko wyobrazić jaki będzie ich koszt, co tylko spotęguje plagę ich kradzieży. Gama silnikowa będzie musiała być zaprojektowana od samego początku, ponieważ zmiany są tak daleko idące, że nie będzie możliwości dostosowania obecnych konstrukcji do nowych wymagań. Dodatkowo w zasadzie ze stuprocentową pewnością możemy pożegnać się z silnikami wolnossącymi w każdym możliwym segmencie.
Przyszłość motoryzacji rysuje nam się bardzo niepewnie – z jednej strony postępujące dążenie do elektryfikacji wszystkich samochodów, postępujące normy emisji i jednoczesne prace nad wyeliminowaniem człowieka zza kierownicy. Jednak na końcu tego ciemnego tunelu widać maleńki promyk słońca, który choćby na chwilę, jeszcze przed całkowitym zmierzchem motoryzacji, jaką znamy, pozwala nam łudzić się, że jeszcze powstaną emocjonujące samochody.