Samochody elektryczne płoną. Co chwilę słyszę, że z dymem poszła jakaś Tesla w Singapurze. Gdzieś w Holandii straż pożarna musiała wsadzić elektryka do kontenera z wodą, bo nie byli w stanie go ugasić. W Ameryce to już w ogóle zostawiasz Model S przed domem na noc i rano znajdujesz tylko smutny spalony wrak.
Zacznijmy od tego, dlaczego słyszymy o palących się samochodach elektrycznych. Media lubią sensację, i to media kreują to o czym się mówi, jak się mówi i dlaczego się mówi. Samochody zasilane bateriami to nie jest nowy pomysł, jednak jest on ostatnio modny i dość prężnie rozwijany. Praktycznie każdy producent samochodów ma obecnie w swojej ofercie model elektryczny, jednak to Tesli została przyklejona łatka łatwopalnych pojazdów.
Amerykańska marka ma po swojej stronie bardzo potężną broń, którą są social media. Założyciel Elon Musk mimo, iż czuje się w nich jak ryba w wodzie musi zdawać sobie sprawę z tego że to broń obosieczna. Z dużą rozpoznawalnością oprócz oczywistych plusów, przychodzą również minusy. Każdy wypadek, każdy błąd, każdy pożar odbijają się szerokim echem w internecie.
Istnieje taka organizacja jak Narodowy Związek Ochrony Przeciwpożarowej (NFPA), która opublikowała niedawno raport, z którego możemy się dowiedzieć jak często dochodzi do samozapłonów samochodów. W latach 2012-2020 w Stanach Zjednoczonych, bez wyraźnego powodu ogniem zajmował się jeden samochód na 30,4 miliona przejechanych kilometrów. Tesla postanowiła wykorzystać ten raport, aby zaprzeczyć temu, że jej samochody płoną częściej.
Według raportu wydziału pożarowego Tesli, te zapalają się raz na 328 mln przejechanych kilometrów, czyli prawie 11 razy rzadziej. Pozostaje tylko pytanie, czy ich dane są wiarygodne. Moim zdaniem jak najbardziej. O ile ich podejście do indywidualnych klientów może pozostawiać sporo do życzenia, to do wszelakich awarii powodujących zapłon samochodu, czy wypadków spowodowanych mniej lub bardziej z winy autopilota podchodzą bardzo poważnie i skrupulatnie.
Oczywiście baterie stosowane w samochodach elektrycznych trudniej ugasić niż samochód spalinowy. Szybkość rozprzestrzeniania się ognia można bardziej porównać do wybuchu butli gazowej LPG, jednak czy z tego powodu przestaliśmy montować tego typu systemy w naszych samochodach ? Oczywiście że, nie. Wiąże się to z pewnymi ograniczeniami, takimi jak zakaz wjazdu samochodów z LPG do garaży podziemnych i może warto by było zastanowić się nad wprowadzeniem takiego zakazu dla samochodów elektrycznych.
Prawdopodobieństwo tego, że będziecie mieli wypadek samochodowy jest 80 razy większe niż to że będziecie mieli taki wypadek w samolocie. Jednak jeżeli już zdarzy się wypadek a jesteście w samolocie to statystyka twierdzi że macie 4 krotnie mniejsze szanse na przeżycie niż w wypadku samochodowym. Sytuacja jest dość podobna w przypadku samozapłonów samochodów elektrycznych.
Szansa na zapłon znacznie mniejsza niż w spalinówkach, jednak „tradycyjny” samochód jest znacznie łatwiej ugasić. Czy zatem powinniśmy się obawiać elektryków z tego powodu. To do oceny zostawię już wam.
Repozytorium Wiedzy
3 lutego 2022 at 10:38
Wspaniałe pomysły kosztuja grosze. Bezcenni sa ludzie, ktorzy je urzeczywistniaja. Twoj blog jest tego wspaniałym przykładem…