Nikita Mazepin nie cieszył się do tej pory najłatwiejszym startem w Formule 1. Musi zmagać się z bardzo szybkim kolegą z zespołu w bardzo wolnym bolidzie, do tego popełnił serię bardzo podstawowych błędów. A teraz spotyka go chyba najbardziej osobliwa przeszkoda w karierze jakiegokolwiek kierowcy F1 ostatnich lat – powołanie do wojska.
Rosja w ogóle nie jest specjalnie szczęśliwym miejscem, żeby się urodzić, a już w szczególności, jeżeli marzymy o karierze sportowca. Nie dość, że nie można występować pod własną flagą, ze względu na dosyć luźne podejście do dopingu, to dodatkowo wymuszona zostanie przerwa w treningach w związku z powołaniem do wojska. Tak, służba wojskowa w Rosji nadal jest obowiązkowa i powszechna.
O całym zajściu poinformował ojciec Rosjanina podczas Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Sankt Petersburgu: -Nikita zwrócił się do mnie, zapytał: „Tato, co mam zrobić? Przecież mam wyścigi co dwa tygodnie”. Nikt nie chce o tym słyszeć. Tyle że tu nie chodzi wyłącznie o Nikitę, ale też o wszystkie inne osoby, które są w takiej samej sytuacji.
Miliarder będący dobrym znajomym rosyjskiego prezydenta dodał z przekorem:
– Nasz kraj w ogóle nie dba o sportowców. Jakie konsekwencje możemy przewidzieć? – dodał ojciec Mazepina.
Cóż w najlepszym dla wszystkich przypadku będzie to oznaczać chwilową przerwę w karierze Nikity, przerwę której owocem może być debiut młodego talentu Ferrari pokroju Illota czy Schwartzmana.
Dlaczego nazywam to najlepszym przypadkiem, mimo, że prawdopodobnie nikt nie uważa, że debiut Mazepina był zasłużony? Bo najgorszy przypadek oznacza wycofanie pieniędzy UralKali i Mazepina seniora z Haasa, co może skutkować wycofaniem się amerykańskiej ekipy i jej upadłością.