Jeżeli jest jedna firma, która bezsprzecznie kojarzy mi się z brutalną, wulgarną wręcz mocą i wyglądem jest nią Brabus. I w momencie, w którym AMG “spowszechniało”, to właśnie Brabus jest tunerem, do którego powinniśmy się zwrócić, jeżeli chcemy naprawdę mocnego Mercedesa.
Tak się składa, że w niecały rok po premierze nowego Mercedesa klasy S W223, Brabus przedstawił swój pakiet dodatków. I mówimy właśnie o akcesoriach nastawionych na osiągi, a nie pełnej interpretacji niemieckiego tunera, ponieważ na warsztat nie wzięto jeszcze w pełni jednostki napędowej w celu wyciśnięcia 800 albo 900 KM jak w przypadku poprzedniej generacji. Co wcale nie znaczy, że jest nudno.
Zewnętrzne modyfikacje oferują spoiler i przednią dokładkę z włókna węglowego, zmienione wloty powietrza, nowy tylny zderzak z małym dyfuzorem i spory wybór felg w rozmiarze od 19 do 21 cali. Jednak wystarczająco dużo, żeby dodać nowej S-klasie prezencję onieśmielającego i przerażającego potwora.
Wewnątrz Brabus przygotował specjalną pikowaną skórę. Z tego samego materiału została wykonana deska rozdzielcza oraz kierownica. Pojawiły się również wstawki z włókna węglowego. Oczywiście, jeżeli nie zadowoli nas nic z podstawowego katalogu, to możliwości dostosowania wnętrza naszego auta ogranicza jedynie głębokość naszego portfela.
Pod maską, możemy znaleźć dodatkowe 64 KM dla wersji S500 oraz 40 KM dla diesla S400d. W obu przypadkach zapewnia to skrócenie sprintu do setki o 0,2 s, jednak prędkość maksymalna jest ograniczona do 250 km/h. Brabus chwali się, że dzięki zmianom w zawieszeniu, obniżeniu go nawet o 25 mm, udało się osiągnąć precyzyjne prowadzenie bez poświęcenia komfortu S-ki.