9 lat po odejściu na emeryturę Michael Schumacher nadal jest wymieniany w czołówce najlepiej zarabiających sportowców świata obok takich sław jak Michael Jordan czy Tiger Woods, a jego wartość jest szacowana na około 500 do 800 mln dolarów (około 2 do 3,5 mld złotych). Oczywiście mówimy tu o najlepszym albo przynajmniej jednym z najlepszych kierowców w historii, legendzie, człowieku, który swoimi 7 tytułami mistrza świata ustanowił rekordy, o których wielu myślało, że nie zostaną nigdy pobite.
Wielki świat wielkich pieniędzy
Jeżeli jesteś mistrzem świata to nawet w zespole na szarym końcu stawki za same swoje nazwisko dostaniesz rocznie co najmniej 10 mln dol (38 mln zł), nawet najbiedniejsze ekipy jak HAAS i Williams płacą swoim kierowcom po 1 mln dol (prawie 4mln zł). Jedynym kierowcą, który nie widzi 6 zer na swoim czeku z wypłatą jest Yuki Tsunoda – zarabia „skromne” 500 tys. dol (2 mln zł). I to tylko wynagrodzenie podstawowe, przed doliczeniem wszelkich bonusów, premii i wynagrodzeń z tytułu umów sponsorskich.
Łączna wartość kontraktów wszystkich 20 kierowców wynosi oszałamiające 185,5 mln dol. (ponad 700 mln zł) – to więcej niż maksymalna suma, jaką może jeden zespół przeznaczyć na samochód w całym sezonie wyścigów pod nowymi regułami budżetu. Całkiem dobry wynik jak za 23 weekendy pracy i kilka wystąpień dla mediów.
Dla wszystkich, którzy uważają motorsport za jeżdżenie w kółko to prawdopodobnie ogromne pieniądze za minimalny wysiłek, niestety już tutaj pojawia nam się pierwszy ogromny mit. Kierowcy F1 są odpowiednikami pilotów myśliwców. Na ich ciała działają również duże przeciążenia i wymagana jest od nich podobna sprawność fizyczna oraz umiejętność zachowania koncentracji. Nie wspominając już o umiejętności prowadzenia samochodu. I oczywiście jeszcze do tego dochodzi poświęcenie mniej więcej całego życia na drodze do zawodu, w którym jednocześnie pracuje 20 osób.
Dodatkowo jeszcze przychodzi jeden czynnik, którego nie da się pominąć – ryzyko. Lauda, Grosjean, Massa, Kubica – oni w pogoni za uzależniającą prędkością i żeby być najlepszym, spotkali się oko w oko ze śmiercią, jednak mieli na tyle dużo szczęścia, że nie podzielili losu Senny, Bianchiego czy Huberta. Owszem, od lat zarówno FIA, jak i INDYCAR walczą w pocie czoła o poprawę bezpieczeństwa i dzisiejsze standardy bezpieczeństwa są niesamowicie wyśrubowane, ale trudno mówić o bezpieczeństwie przy prędkościach rzędu 300 km/h.
Wyścigi takie jak GP Bahrajnu 2020 czy wyścig F2 w Belgii w 2019 roku przypomniały wszystkim, że za każdym razem, gdy gaśnie pięć czerwonych świateł na linii startowej, kierowcy rozpoczynają niebezpieczny taniec ze śmiercią.
Nie chcę tutaj usilnie gloryfikować motorsportu, jako najbardziej niebezpiecznej formy rozrywki dla fanów, jednak nie można zapominać, że ryzyko potencjalnie śmiertelnego wypadku jest znacząco większe niż w piłce nożnej czy baseballu.
Formuła 1 to przede wszystkim show
Odejdźmy na chwilę już od samego aspektu sportowego, od tych 23 wyścigów zapowiedzianych na ten rok i pomyślmy o F1 jako o najdroższym na świecie objazdowym cyrku. W kilka lat między przejęciem przez Liberty Media a wybuchem pandemii weekend F1 był i miejmy nadzieję jeszcze będzie, wielkim świętem, którego owszem, daniem głównym były wyścigi, ale i cała otoczka wokół nich.
Koncerty, sesje autografów, pokazy lotnicze, wyścigi serii uzupełniających – nie sposób się nudzić, ale cały czas sercem tego wszystkiego było 20 osób w najdroższych i najbardziej wyszukanych samochodach na świecie. To właśnie kierowcy F1 przyciągają morza fanów na tory i przed telewizory. To oni zapewniają uwagę sponsorom, dla których są chodzącymi banerami reklamowymi i to bez nich nie byłoby show, które generuje spory zysk.
Słowem podsumowania – tak, 40 mln dol. (ponad 150 mln zł) pensji „podstawowej” Lewisa Hamiltona to ogromna kwota, szczególnie że realnie może zarobić aż dwa razy tyle. Czy to źle? Wszelkie prawa ekonomii mówią o tym, że jeżeli ktoś jest w stanie mu tyle zapłacić, to generuje jeszcze więcej zysku.
Do tego dochodzi jeszcze element poświęcenia i ryzyka, które są wpisane w ścieżkę życia. Co nam, fanom pozostaje? Raczej żaden z czytelników nie trafi do bolidu w trakcie wyścigu, możemy tylko marzyć, i cieszyć się każdym weekendem w nadziei, że okaże się kolejnym klasykiem.
Charles Leclerc obecny kierowca Formuły 1 w zespole Ferrari miał okazję zasiąść za sterami bolidu F1 z 1974 roku, którym ścigał się trzykrotny mistrz świata Formuły Niki Lauda. Wszystko za sprawą Monaco Historic Grand Prix 2022. Niestety Leclerc na jednym z zakrętów stracił panowanie nad autem i uderzył tyłem w barierę. Uszkodzenia wydają się kosmetyczne – zniszczone wielkie skrzydło, ponieważ samochód cały czas był zdolny do jazdy, co widać na poniższym nagraniu.
F1 wraca po tygodniu przerwy, a emocje, zamiast opaść, ciągle narastają. Wydarzenia podczas wyścigu na Monzie nadal odbijają się głośnym echem, a ich konsekwencje zobaczymy jeszcze podczas nadchodzącego wyścigu. Jakimś cudem w tym roku nie mogę się doczekać GP Rosji. Tak, Rosji.
Czy Sochi jest najgorszym torem w obecnym kalendarzu? Tak. Yas Marina ma przynajmniej dwa ciekawe zakręty, Sochi – absolutnie 0. Nudny, powtarzalny tor, bez żadnego rytmu, ani czegokolwiek, co może zainteresować. Wszelkie okazje do wyprzedzania są zabijane jeszcze zanim zacznie się strefa DRS, a każdy kolejny zakręt jest niczym więcej niż kopią poprzedniego. O tym, jak bardzo nie lubię wyścigu w Rosji, mogę się rozwodzić jeszcze długo.
Niepokonani od ponad 100 lat
Jedna z najbardziej osobliwych statystyk w świecie wyścigów mówi nam o tym, że mercedes nie przegrał wyścigu w Rosji od ponad 100 lat. I w tym roku nie zapowiada się na przerwanie tej serii. Największe zagrożenie – Max Verstappen – startuje z szarego końca stawki po dołożeniu kar za nowy silnik do kar otrzymanych na Monzy. Możemy już nie komentować tej kolizji? W nagrodę za to dostajemy prawdziwą wojnę, która na dobre już zagościła również na froncie psychologicznym.
Łabędzi śpiew
Dla Valtteriego Bottasa to może być ostatnie GP, na które będzie miał wyraźny wpływ. Odniósł tu swoje pierwsze zwycięstwo w F1 i w kolejnych latach notował świetne wyniki. Z nieubłaganie zbliżającym się końcem sezonu, a tym samym jego kariery w Mercedesie, może nie mieć kolejnej tak dużej szansy, żeby stanąć na najwyższym stopniu podium. Z drugiej strony, z Verstappenem z tyłu, nietrudno wyobrazić sobie zastosowania Team Orders i podarowania zwycięstwa Hamiltonowi.
Ostatnie miejsce
Stawka na nową erę F1 w 2022 jest już prawie ustalona. Po potwierdzeniu składów Williamsa oraz Haasa zostało jedno wolne miejsce – Alfa Romeo. Smutnym jest fakt, że mimo naprawdę spektakularnych rezultatów Giovinazzi może skończyć na przedwczesnej emeryturze. Wśród kandydatów pojawiają się takie nazwiska jak Zhou, De Vries, Piastri czy… Kubica. Prawdopodobnie szansę otrzyma jakiś junior z F2, ale miło pomarzyć o kolejnym powrocie Błyskawicy.
Kwalifikacje odbędą się w sobotę o godzinie 14:00, w niedzielę o tej samej porze rozpoczyna się Grand Prix. Pierwsze zmiany w rozkładzie weekendu ze względu na pogodę już się pojawiły, więc możliwe są kolejne. Oby tylko nie powtórzyło się Spa. Oglądać możecie z polskim komentarzem na Eleven Sports, jeżeli jednak wolicie angielski to SkyF1 oraz F1TV.
Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem tak bardzo nie mogłem się doczekać zakończenia przerwy letniej w F1. Ktokolwiek zdążył jeszcze otrząsnąć się po tym co wydarzyło się na Węgrzech? Do tego dochodzą nam coraz bardziej zaostrzone spekulacje na temat składów na przyszły rok, a to wszystko dzieje się na prawdopodobnie najlepszym torze świata – Spa.
Spa-Francorchamps jest najdłuższym torem w kalendarzu, ale to właśnie czyni go najbardziej kompletnym. Ikoniczne zakręty, zmiany elewacji oraz niejedna sposobność do wyprzedzania – możemy być pewni, że wyścig nie zakończy się na pierwszym zakręcie… o ile wszyscy będą pamiętali, żeby zahamować.
Merc vs Red bull po raz 12
Niemcy się odbili, wszyscy wiedzieli, że będą walczyć, ale odbili się jedynie dlatego, że Czerwone Byki miały tragiczne dwa weekendy. Na Węgrzech to był wypadek, każdemu czasem brakuje talentu, szczególnie w trudnych warunkach, w Anglii efekt zaciętej walki. I dokładnie takiej samej walki możemy spodziewać się w Belgii, szczególnie, że austriacka ekipa zapowiada poprawki do swojego pakietu aero.
Midfield
Zazwyczaj w tych zapowiedziach zwracam uwagę na kierowców, którzy są w formie. Prawda jest taka, że Spa było szczęśliwe dla wielu – Gasly, Leclerc, Ricciardo czy Ocon odnotowali niesamowite występy, a szczególnie w tej fazie sezonu każdy wynik się liczy. Dla wielu będzie kluczowym zobaczyć, czy Lando wróci do zdobywania dużych punktów po przerwaniu jego serii na Węgrzech.
Należy się też spodziewać zaciętej walki zespołów na „A”, szczególnie, że Alpine rozpoczyna weekend jako zwycięzcy, Aston szuka sprawiedliwości za podium Seba, a Alpha Tauri… Alpha Tauri ma Pierra, który według mnie jest najlepszym kierowcą sezonu obok Norrisa.
Ostatnim ogłoszonym kontraktem na 2022 rok jest pozostanie Fernando w Alpine. Można było spodziewać się, że francuska ekipa nie postanowi nagle promować swoich juniorów do F1, ale wyklucza to transfer Gaslego. Otwarte pozostają za to dwa miejsca w Alfie Romeo, które teoretycznie nie są już związane z akademią Ferrari, jednak zespół zapowiedział kontynuowanie współpracy.
Coraz głośniej mówi się również o Williamsie, który znalazł się w na tyle komfortowej sytuacji, że nie musi polegać na pieniądzach kierowców. Latifi, szczególnie w tym roku, prezentuje się naprawdę nieźle, ale to może być za mało, jeżeli w padoku wymienia się takie nazwiska jak Hulkenberg czy Bottas.
Gdzie oglądać?
Kwalifikacje odbędą się w sobotę o godzinie 15:00, w niedzielę o tej samej porze rozpoczyna się Grand Prix. Oglądać możecie z polskim komentarzem na Eleven Sports, jeżeli jednak wolicie angielski to SkyF1 oraz F1TV.